Tekst nieopublikowany
W trakcie licznych powiatowych spotkań mam okazję obserwować przemiany lokalnego rynku w całym naszym Regionie. Jeszcze 20 lat temu dominująca pozycję miały w gminach nie tylko wiejskich Gminne Spółdzielnie. Dzisiaj w konfrontacji z prywatną inicjatywą GS-y zostały zepchnięte na margines. W miarę dobrze egzystują te, które dokonały specyficznej restrukturyzacji, polegającej na zwolnieniu większości pracowników oraz likwidacji bądź ograniczeniu działalności handlowej. Swój żywot kontynuują czerpiąc skromne, ale wystarczające na przeżycie zyski z wynajmu obiektów. Formalnie trwają, ale nie przynoszą specjalnych dochodów swoim członkom.
Czas PRL-u, w którym zawieszono reguły wolnego rynku wypaczył również wspaniałą i cenną ideę spółdzielczości. Ruch spółdzielczy rodził się na przełomie XIX i XX wieku, łącząc solidarność i wzajemną pomoc sąsiedzką z inicjatywą i nowoczesnością. Początki niepołomickiej spółdzielni sięgają roku 1916, kiedy to utworzono w Niepołomicach filię Składnicy Kółek Rolniczych „Z ograniczoną poręką” w Bochni. Już wtedy liczyła ona około 300 członków. W latach międzywojennych na terenie Niepołomic działały: Spółdzielnia Spożywców „Nadwiślanka” i Spółdzielnia Rolniczo – Handlowa „Jutrzenka”. Obecna Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska” działająca od 1947 r. była następcą prawnym działającej w okresie okupacji Spółdzielni Rolniczo – Handlowej. W 1975 r. przyłączono do niej Gminne Spółdzielnie Zabierzów Bocheński, Kłaj i Mikluszowice. Sam od 30 lat jestem jej członkiem. Od 12 lat byłem członkiem Rady Nadzorczej Spółdzielni.
Prowadząc działalność biznesową, wynajmowałem spółdzielcze obiekty, w które zainwestowałem znaczące środki, zmieniając radykalnie ich standard. Dziś niestety z niepokojem patrzę na kondycję naszej spółdzielni. Mimo wyprzedaży znaczącej części majątku oraz ograniczenia działalności handlowej istniejące sklepy z wyjątkiem jednego, generują straty, a liczba zatrudnionych w nich osób nie znajduje żadnego uzasadnienia. Szereg decyzji biznesowych budziło mój sprzeciw i dziś niestety moje obawy znajdują potwierdzenie. W szczególności decyzja o budowie hotelu, bez własnych środków oraz biznesplanu uzasadniającego tę inwestycję stała się gwoździem do przysłowiowej trumny.
Jest powszechnie wiadomo, że spółdzielnia powiększa zadłużenie i straciła płynność finansową. Była o tym również mowa na ostatnim Walnym Zgromadzeniu. Z mojej inicjatywy skorzystano z pomocy wysokiej klasy doradcy finansowego. Trudna sytuacja została opisana i przedstawione zostały rekomendacje działań. Niestety wciąż pozostają one na papierze. Władze wybrane na nową kadencję muszą szybko podjąć bardzo trudne decyzje. Od tego zależy „być albo nie być” Gminnej Spółdzielni. Oby nie było za późno.